Recenzja palety Morphe Brushes + makijaż

W końcu ją dorwałam i postanowiłam dla Was zrecenzować ! Moja pierwsza w kolekcji paleta Morphe Brushes 35s




W palecie dostaniemy 18 matowych i 17 świecących/duo cieni.  Sama magnetyczna paleta ma obudowę prostą, czarną. Z plastiku. Niestety bardzo się brudzi, ale za tę cenę - przemilczmy ten fakt. Ważne, że możemy je dostać w palecie, a nie tylko osobno. A kupno palety to dodatkowy, często niemały wcale koszt.

Matowe cienie to czerń, zielenie, fiolety, błękity i jeden brąz czyli to wszystko, czego do tej pory miałam za mało. Cienie dla mnie bynajmniej są lekko ‘masełkowate’. Przyjemnie się nimi pracuje. Zauważyłam, że jedne z nich mają nieziemską pigmentację, niektóre troszkę gorszą, ale wciąż jest to dobra pigmentacja. Cienie można swobodnie dokładać i blendować, bo zupełnie się nie kruszą. Dla mnie jest to ważne. Ja makijażu wciąż się uczę. Nikt z nas nie chce mieć na powiekach ciężkich do roztarcia plam :) Nawet cienie czarne (!) Jak używałam je pierwszy raz, to najpierw wykonywałam właśnie makijaż oka, a potem reszty twarzy, ale niepotrzebnie. Byłam oszołomiona, że nic mi się pod okiem nie osypało :) co ważne, mamy trzy czarne cienie. Czy potrzebne aż trzy ? Kwestia względna. Ja szukałam długo dobrego, czarnego cienia. Ten mnie zadowala bardzo, więc trzy przydadzą mi się na pewno.

Mam problem z cieniami błyszczącymi/duo. Nie wiem jak je Wam opisać. Są niesamowicie napigmentowane, a wzmocnione nakładaniem na mokro albo pod białą bazę z kredki wybijają się niesamowicie :) i właśnie chyba skuszę się na taki podział. Są cienie po prostu błyszczące np. Niebieski bądź taki mocny pomarańcz a znajdziemy tu też cienie np. Zielone, szare czy niebieskie ze złotą poświatą albo fiolety z różową poświatą. Są naprawdę trudne dla mnie do opisania, ale niezwykle piękne. Nie obsypują się na powiece. Jedyne co zauważyłam, to delikatnie przy nakładaniu na pedzel. Ale to robią niestety nawet i o wiele droższe cienie.

Morphe Brushes to mój strzał w dziesiątke i na pewno jeden z ulubieńców/ odkryć 2016 roku.
Praca na nich to czysta przyjemność. Z tych 35 kolorów możemy stworzyć wiele pięknych, interesujących makijaży. Codzienny, wieczorowy, ślubny, smokey, glamour. W połączeniu z kropelką duraline dadzą nam też wiele kolorowych eylinerów.
Jest to moja pierwsza, ale na pewno nie ostatnia paleta Morphe Brushes :) Zdecydowanie warta swojej ceny. Ja swoją kupiłam w Anglii za 19,90 funta. Co przy obecnym kursie daje nam nie całe 100 zł za aż 35 cieni ! Wychodzi na to, że cena jednego cienia to około 3 zł (!) Dla mnie w porównaniu z Zoevą, której też cienie kocham i uwielbiam - ta z Morphe Brushes no...opłaca się zdecydowanie bardziej. Zoeva proponuje nam 10 cieni za 90 zł. A pracuje mi się na nich bardzo podobnie. Porównajmy jeszcze chociażby Inglota (też lubię i mam w swojej kolekcji), który ma cienie i lepsze i gorsze, ale gdzie jeden cień kosztuje 15-20 zł a musimy jeszcze do nich osobno dokupywać palety.
Na stronach polskich znalazłam palety Morphe Brushes na Glowstore.pl i tu też Was odsyłam
Link Teraz nawet mają promocje na niektóre z nich :)

Poniżej swatche i makijaż wykonany przy użyciu tylko tych cieni. Jak Wam się podoba ? 

9 komentarzy:

  1. Piękny makijaż kochana, kolorki mega mi się podobają, mają bardzo fajną pigmentacje, ciekawe jak by mi się na nich pracowało :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3 ja długo sie zastanawiałam czy ją kupić, cieżko dla mnie wyrównać poziomowi Zoeva albo Too Faced, ale widziałam je u tylu wizażystek, że musiałam spróbować :)

      Usuń
  2. Piękne kolory w palecie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. great post :) Have a nice weekend :)

    http://itsmetijana.blogspot.rs/

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuje bardzo i cześciej ! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdzie dokładnie w Anglii kupiłaś tą paletę?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 Heksa Make-up blog , Blogger